Tego dnia słońce na nieboskłonie wisiało wysoko i nikomu nie pozwalało na ukrycie się przed jego blaskiem. Na werandzie swoje domu, na bujanym fotelu wylegiwał się starszy mężczyzna o nieco już pomarszczonej twarzy i siwej, krótkiej czuprynie. Właśnie miał sobie szeroko ziewnąć z nudów swojej emerytury, kiedy nagle jego uwagę przykuł błysk słońca odbitego od otwieranego do środka okna. Zwróciwszy swoje zmęczone oczy w tamtą stronę po chwili zobaczył blondwłosą kunoichi zgrabnie wymykającej się ze szpitala. Po rozejrzeniu się wyszła na parapet, po czym nie wiele się zastanawiając wykonała salto ku górze i już po chwili stanęła wyprostowana na krawędzi dachu budynku. Jej długie złote włosy załopotały majestatycznie.
- Oho…
Czy to nie przypadkiem nasza mała gwiazda, Naruko Namikaze? – Sarutobi musiał
nieco zmrużyć oczy, aby ją dostrzec. I gdy się tak jej przyglądał w zamyśleniu
po wyrazie jej twarzy szybko doszedł do konkretnych wniosków. – Wygląda na
nieco zagubioną… i zmartwioną? – spytał samego siebie i zobaczył, jak
dziewczyna zbiera się do wykonania dalekiego skoku.
Dlaczego
dalekiego? Ponieważ pod oknem jej pokoju roztaczał się przepiękny widok na
niewielki ogród, ogrodzenie i dosyć szeroką, bo aż dwunastometrową ulicę. Tak
więc do pokonania miała nieco ponad trzydziestometrową przepaść. Warto też
wspomnieć, że stojąc na krawędzi dachu miejskiego szpitala, blondynka tak
naprawdę znajdowała się na wysokości piątego piętra. Zatem czekało ją nie lada
wyzwanie.
Ku
swojemu zaskoczeniu niczego wielkiego nie zaobserwował bowiem Naruko w jednej
chwili rozpłynęła się w powietrzu, by następnie pojawić się po drugiej stronie
tej przepaści w charakterystycznym złotym błysku.
- A to ci
dopiero sensacja! – mężczyzna klasnął dłońmi z zachwytu. – Nie wiedziałem, że
Minato uczył już swoją córkę tej techniki!
Nawet
Hiruzen nie wiedział, jak bardzo się pomylił w swoich domysłach, bowiem blondynce
nikt nigdy nie pokazał, jak się korzysta z tak zaawansowanej techniki, jaką było
Hiraishin no Jutsu. Skąd zatem wiedziała, jak je odpowiednio wykonać? Otóż…
któż to może wiedzieć. Trzeba by o to zapytać samą zainteresowaną, lecz nie tym
razem. Namikaze wylądowała na dachu najbliższego domu i nie oglądając się za
siebie zaraz zaczęła skakać dalej z domu na dom szybko znikając staruszkowi z
pola widzenia.
* * *
- Kusō!
To gdzie ja mam się teraz udać!? – krzyknęła w myślach zdyszana kunoichi.
Chowając się w cieniu cysterny stojącej na jednym z dachów, dziewczyna sięgnęła
ręką do uczepionej biodra torby i wyciągnęła z niej kilka jakichś świstków. Trzy
pierwsze okazały się paragonami za zakupione kiedyś tam jedzenie, ostatni zaś
był jakimś adresem z dopiskiem „Odebrać za trzy tygodnie”.
- Hm…
Ciekawa jestem, co tam znajdę?
Po
kilkunastominutowym odpoczynku Naruko ruszyła pod wskazany na liściku adres i
jak się po chwili okazało, był to nieduży sklepik z odzieżą położony w
północnej części wioski. Zeskoczywszy zgrabnie na ziemię, jeszcze tylko
poprawiła fryzurę odgarniając nieposłuszne kosmki z nad oczu, na usta
przywołała delikatny uśmiech i powoli, acz zdecydowanie wkroczyła do środka.
-
Konnichiwa! Witamy, zaprasza… O! Naruko-chan? – zza kontuaru wyjrzała
uśmiechnięta szatynka w wieku, tak na oko, koło trzydziestki. – No opowiadaj,
co tam u ciebie słychać? Przyszłaś odebrać zamówione ciuszki, tak?
- Zgadza
się, eee…
- No nie
mów, że tak szybko zapomniałaś moje imię! – kobieta udała obrażoną naśmiewając
się w duchu z zdębiałej miny swojej klientki. – No już. Tylko żartowałam. Nazywam
się Akeno Uzuki i jestem jedną z twoich największych fanek! Serio!
Mina blondynki
mówiła sama za siebie. Nie była tym zachwycona. Myśl o fanklubie przyprawiała
ją o mdłości i budziła najgorsze uczucia. Lecz jeszcze nie zamierzała z nim
wojować. Choć w głębi duszy czuła, że niebawem stanie się coś niedobrego.
-
Popatrz, Naruko-chan! Mam tu całą serię czasopism z twoimi lubieżnymi
zdjęciami! – szatynka postawiła na ladzie kartonowe pudło. – A właśnie, mogę
Cię prosić o autograf?
- Wpierw
proszę moje zmówienie – odparła niebieskooka z całych sił zmuszając się do
zachowania jak najwyższej powagi. – Potem zdecyduję, czy cokolwiek Ci podpiszę,
Akeno-san.
- Tak,
tak, już po nie idę! – sprzedawczyni zniknęła na zapleczu.
Czekając
tak przez kilka minut, Naruko w końcu zaczęła przeglądać pierwsze czasopismo
wyjęte na blat i to, co tam zobaczyła, delikatnie mówiąc wprawiło ją w niemałe
zakłopotanie, ale i uwidoczniło na twarzy pogłębiającą się złość. A były to jej
półnagie zdjęcia pokazujące kształty jej ciała. W różnych dziwnych pozach
prezentowała na sobie różnokolorowe modele stanika i majteczek nowej serii
kostiumów kąpielowych.
Kto miał
czelność tak ją wykorzystać!
Z każdą
przewróconą stroną czuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Kiedy po niespełna
minucie przewróciła ostatnią stronę, gdzie dostrzegła swoje całkowicie nagie
zdjęcie, aż eksplodowała nieokiełznaną furią! Nie kontrolując swoich odruchów,
spowita krwiście-czerwoną chakrą padła na kolana i zaczęła wyć, niczym dziki
zwierz spuszczony ze smyczy lub, co gorsza, demon z piekła rodem!
Zaalarmowana
Uzuki słysząc jakiś warkot i syczenie zaraz wyjrzała z zaplecza, i aż zbladła
przerażona. Chciała się schować, lecz z pośpiechu potknęła się o leżące na
podłodze kartony z odzieżą i narobiła takiego hałasu, że ściągnęła na siebie
uwagę rozchwianej jinchūriki. Naruko zwróciła swoją twarz w tamtą stronę, by
sekundę potem zjawić się przy roztrzęsionej szatynce, którą chwyciła za gardło
i jakby ta nic nie ważyła podniosła ją do góry.
- N-nie!
B-błagam! – próbowała się wyswobodzić, lecz blondynka okazała się silniejsza. W
dodatku jej ręką naraz poczęła zaciskać się wokół szyi. – Ja… ja…
- Kto.
Zrobił. Te. Zdjęcia! – wycedziła wściekła Naruko. – GADAJ!
Akeno spróbowała
złapać oddech, lecz na nic zdały się jej wysiłki. Dłoń opanowanej przez demona jinchūriki miażdżyła
jej tchawicę i wszystko wskazywało na to, że za chwilę wyzionie ducha, gdy w
wejściu do sklepu pojawił się jej anioł stróż.
- Co tu
się wyprawia!? Akeno?? Hej! Zostaw ją ty… ty… ty demonie jeden! – krzyknął
odważnie rudowłosy chūnin, wyciągnął kunai i skoczył do przodu. Jednakże Naruko
była szybsza. Puściła swoją niedoszłą ofiarę i w mgnieniu oka pojawiła się
przed nim jednoczenie serwując potężnego kopniaka pod żebra.
- Khe,
khe… Ottō? NIE!!!
Mężczyzna
imieniem Ottō nie miał najmniejszych szans no wykonanie uniku. Własnym ciałem
przeleciał przez witrynę sklepową, ulicę i z impetem wbił się w ścianę
sąsiedniego budynku, którą naraz zburzył. Powstały w ten sposób tuman kurzu pokrył
znokautowanego śmiałka w bezpośrednim starciu z rozzłoszczonym jinchūriki.
- Pomocy!
Pomocy! – zaraz po odzyskaniu tchu Akeno poczęła nawoływać po sąsiadach. –
Ratujcie! Pomocy!
Naruko widząc
co się święci, i że na chwilę obecną wystarczająco już sobie nagrabiła, zaraz
zapanowała nad szalejąco w swej duszy żądzą mordu, lecz jeszcze nie
dezaktywowała demonicznej chakry cały czas spowijającej jej ciało. Obróciwszy się
w stronę zrozpaczonej szatynki, zaraz na nią wskazała palcem opatrzonym w długi
pazur.
- Jeszcze
z tobą nie skończyłam – syknęła. – Ale widzę, że dokończymy tę rozmowę kiedy
indziej.
Gdy to
tylko powiedziała za jej plecami pojawiło się kilku nowych chūninów i geninów,
którzy w pierwszej chwili nie mogli uwierzyć własnym oczom, by w następnej
spróbować ją schwytać. Namikaze wciąż jednak była szybsza. Puściwszy oczko do
zdębiałej Akeno zawiązała przed sobą kilka pieczęci i naraz zniknęła w obłoczku
białego dymu.
* * *
Minato
siedział za swoim biurkiem z grobową miną, z rękoma opartymi o blat i
wspierającymi podbródek, i wymyślał to kolejne tortury dla pewnej starej jędzy
akurat przed nim stojącej i kwiczącej swoje przesądy.
- Raz
jeszcze powtarzam Yondaime-sama, w trybie natychmiastowym powinieneś postawić
straż przy swojej córce. ANBU powinni pilnować każdego jej ruchu. Najlepiej
przez całą dobę.
- A ja po
raz enty powtarzam, że nie zamierzam ograniczać wolności nikomu, kto na to nie
zasługuje, a już w szczególności mojej własnej córce! – mężczyzna odparł
stanowczym tonem. – To jak tu jestem Hokage i to ja decyduję o takich sprawach,
czy to jest jasne?
- No nie
wiem. Ta dziewucha to nasza najpotężniejsza broń…
-
Wystarczy! – Minato wstał z zajmowanego miejsca. – Powiedziałem, już co o tym
wszystkim myślę i nie zamierzam więcej z nikim dyskutować! Teraz proszę Starszą
o opuszczenie mojego biura, gdyż mam mnóstwo pracy.
- Hmpf! –
warknęła kobieta, ale krótko się ukłoniła i opuściła pomieszczenie w progu
mijając się ze zdyszaną Shizune.
- Yon-Yondaime-sama!
- Co
znowu!? – krzyknął Minato i zaraz ugryzł się w język, gdyż mało kiedy zdarza mu
się na kogokolwiek podnosić głos. No może poza namolną, wiecznie zrzędzącą Starszyzną.
Na nich akurat nie szczędził swoich strun głosowych. Teraz przepraszająco się
uśmiechnął. Siadając na powrót za biurkiem pozwolił, aby przybyła do niego
dziewczyna złapała oddech. – Już wszystko dobrze? To z czym do mnie przyszłaś?
- Chodzi
o twoją córkę, Naruko.
-
Obudziła się wreszcie? To wspaniała nowina!
- Nie
tylko obudziła, ale i nawiała ze szpitala – medyczka pozbawiła go złudzeń co do
spokojnego przebiegu tej rozmowy. – Wyszła oknem. Mam świadka, który widział,
jak użyła Hiraishin no Jutsu.
- Że co!?
Kogo niby? I gdzie się udała?
- Mnie,
Minato-dono – do biura powoli wkroczył jego poprzednik Sarutobi Hiruzen,
Sandaime Hokage. – I nie wiem gdzie ruszyła, ale wyglądało to tak, jakby gdzieś
się śpieszyła. Aż się za nią kurzyło.
- Co ty
mówisz – blondyn ukrył twarz w dłoniach. – Ta dziewczyna kiedyś wpędzi mnie
do grobu. – pomyślał ciesząc się w duchu, że jego księżniczka samodzielnie
opanowała jedną z jego najpilniej strzeżonych technik. Zastanawiał się tylko,
kiedy i w jakich okolicznościach się jej nauczyła. Czy miało to miejsce tuż
przed czy już w trakcie wojny z Suna? A może…
- Minato?
Minato!
- Co? Już
jestem, już jestem…
- Mówię
do ciebie, a ty nie reagujesz – sprostował Hiruzen. – Martwisz się?
- Chyba
Cię to nie dziwi, Sarutobi-sama. Naruko to w końcu moje dziecko. Moja mała
księżniczka, najpiękniejsza z pośród gwiazd – rozczulił się mężczyzna.
- No,
urody to jej nie brak, to trzeba przyznać – tym razem głos zabrała stojąca
nieco z boku Shizune z wyraźnym rumieńcem na twarzy. – Ale też jest w niej coś,
co nie daje mi spokoju. I nie mówię tu o całym jej seksapilu, tylko o czymś
innym. O czymś mroczniejszym.
Na te
słowa mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Starszy przytaknął głową,
młodszy zaś zabrał głos.
- Shizune,
co masz na myśli mówiąc „coś mroczniejszego”? Wyjaśnij, proszę.
- No
właśnie nie wiem, Hokage-sama. I nie mówię tu o Kyūbim, który jest w niej
zapieczętowany, a który sam w sobie jest mroczny, tylko o czymś innym. Czymś specjalnym.
- Specjalnym?
– powtórzył Sandaime.
- Ta
rozmowa do niczego nas nie doprowadzi – stwierdził Yondaime kręcąc głową w
zamyśleniu, po czym zawiesił błękitne spojrzenie na brunetce. – Nie czas teraz
na domysły i zgadywanki. Teraz jest czas na jak najszybsze odnalezienie Naruko i
sprowadzenie jej do domu, czy wyraziłem się jasno? Macie mi ją znaleźć.
- Hai, Hokage-sama!
Shizune opuściła gabinet Kage wioski Ukrytego Liścia w pośpiechu już w korytarzu łapiąc pierwszego napotkanego jōnina i wydając mu polecenie zorganizowania grupy pościgowo-poszukiwawczej. Pozostali na miejscu mężczyźni razem stanęli przy oknie i spojrzeli na panoramę swojej rodzinnej miejscowości. Ani przez chwilę żaden z nich nie przeczuwał, że niebawem wydarzy się coś, co wszystkim spędzi noc z powiek.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to
Masashi Kishimoto