Gdy otworzył oczy w pierwszym momencie nie był pewny co się stało i gdzie jest, lecz gdy podniósł się do pozycji siedzącej, nagle poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej gdzie momentalnie się objął. I wtem wyczuł, że coś tu się nie zgadzało. W mroku, jaki panował wkoło nie wiele mógł dostrzec, lecz bez widzenia pozostawał jeszcze dotyk. I właśnie ten dotyk naraz podpowiedział mu, że nad brzuchem, centralnie na klatce piersiowej przyczepione miał dwie bardzo miękkie poduszki…
- Co
do diabła? – krzyknął w myślach i zaraz wsunął sobie rękę pod koszulkę… – Co?!
Co tu się do cholery wyprawia!? Piersi?? Ale jak!? Kiedy!? – pytał, lecz
nie słyszał żadnych odpowiedzi. I wtem postanowił sprawdzić jeszcze jedno
miejsce na swoim, jak się okazało obandażowanym, nieco drobnym ciele. A było to
krocze. Gdy i tam się pomacał, to do reszty wyzbył się złudzeń co do tego, że ostatnia
walka rzeczywiście była tą ostatnią. Umarł, po czym odrodził się w nowym… ciele.
Od wiercenia
się na posłaniu, czym naruszył nie do końca zaleczone rany oraz niekończącego
się natłoku najprzeróżniejszych myśli wkrótce zmęczył się do tego stopnia, że ciężko
opadł na poduszkę zapadając w głęboki sen.
* * *
Kiedy
następnego dnia pierwsze promienie wschodzącego słońca w padły i go oświetliły,
blondyn już na to czekał. Oczy miał szeroko otwarte, choć teraz musiał nieco je
zmrużyć i próbował wszystko sobie w głowie poukładać. Z jakiegoś względu nie
mógł skontaktować się z lisim demonem. Nawet bezczelne wyzwiska i ubliżanie w
niczym nie pomogły. To tak, jakby Kyuubiego nie było, tylko że… skąd w takim
razie czuł JEGO obecność?? No i w dalszym ciągu posiadał na policzkach po trzy
poziome blizny niczym lisie wąsy.
- Wszystko
to popieprzone… – pomyślał zrezygnowany i zaraz przyjrzał się swoim rękom
oraz nowemu ciału. – Nie ma cienia wątpliwości. Mniejsze dłonie, długie do
połowy pleców włosy i niewielki ciężar z przodu oraz krągły tyłeczek. Ech…
Wychodzi na to, że teraz jestem… dziewczyną!? Kusō! Wciąż to do mnie nie
dociera.
Wtem zaskrzypiała
naciśnięta od zewnątrz klamka oraz drewniane drzwi, gdy ktoś delikatnie je
popchnął, aby wejść do środka. Naruto leżał zwrócony twarzą w stronę okna, więc
nie wiedział, kto przyszedł go odwiedzić, ale w głębi duszy czuł, że niebawem wszystkiego
się dowie.
- Już nie
śpisz? Dobrze – odezwał się dobrze znany mu głos blondwłosej medyczki Tsunade. Kobieta
podeszła do jego łóżka i stanęła w lekkim rozkroku. – Teraz, jeśli tylko mnie
na to pozwolisz, to chciałabym sprawdzić czy nic Ci już nie dolega. Co ty na
to, Naruko-san?
- Naruko!?
A więc tak się teraz nazywam i… cholera, to imię nic mi nie mówi! –
skrzywiła się dziewczyna w duchu, cały czas nie odzywając się na głos. – Kompletnie!
Niczego nie wiem… Niczego nie pamiętam… To jakiś koszmar! Kusō, kusō, kusoooo!
- To jak
będzie?
- Do-dobrze,
ale proszę obiecać, że to nie będzie bolało.
W końcu
się odezwał i musiał… Nie! Musiała przyznać, że podobał się jej ten głos. Przyjemny
dla ucha, poważny, inteligentny, nieco podniecający… Podniecający!?
- Ha, ha,
ha! – roześmiała się Tsunade. – Dobrze, cukiereczku, obiecuję! A teraz proszę
odwrócić się do mnie przodem.
Naruko wykonała
to polecenie bez większego namysłu oraz najmniejszego wysiłku. Kiedy
kilkanaście minut później żadne bandaże nie krępowały jej ramion, nóg,
podbrzusza i pleców, a jedynie w dalszym ciągu zasłaniały biust i w kroczu
tworzyły prowizoryczne okrycie, na polecenie medyczki wstała z łóżka i się
przeciągnęła. Zrobiła kilka przysiadów i skłonów, skręciła ciało w lewo, potem
w prawo.
-
Wszystko wydaje się być w porządku i jak widzę, nie brakuje Ci energii –
stwierdziła Tsunade z uśmiechem. – To się dobrze składa, ponieważ twój fanklub już
nie może się doczekać twojego powrotu! Ha, ha, ha!
-
Fan-co?? – blondynka spojrzała na nią poważnie. – Jaki znowu fanklub??
- No…
twoi przyjaciele… – kobieta pochyliła się nieco do przodu. – Czyżbyś Naruko
miała problemy z pamięcią?
Niebieskooka spuściła głowę zawstydzona i delikatnie przytaknęła, po czym nic nie mówiąc podeszła do stojącego pod ścianą lustra, w którym mogła obejrzeć całą siebie. To, co zobaczyła mile ją zaskoczyło. A zobaczyła parę smukłych długich nóg, parę smukłych ramion i dłoni o chudych paluszkach, wąską talię, płaski wysportowany brzuch oraz sporych rozmiarów biust zakryty licznymi bandażami. Jednym słowem sylwetkę miała smukłą i sprężystą.
- Po prostu anielski ideał – pomyślała delikatnie się uśmiechając.
Następnie
przyjrzała się swojej twarzy. Po za charakterystycznymi bliznami na policzka
nos miała prosty, trochę zadarty ku górze, pełne odrobinę wydęte usta oraz duże
niebieskie oczy. Co do włosów… warto wspomnieć, że w chwili obecnej oględnie
mówiąc były w nieładzie, swobodnie spadające wkoło twarzy, głowy i dalej poza
barki ku krągłym pośladkom. Jak teraz mogła dostrzec, włosy miała znacznie dłuższe
i gęstsze, niż wcześniej o tym rozmyślała. Kilka kosmków grzywki przecinało jej
czoło i sięgały nosa.
Tsunade z
początku powłóczyła oczyma za nią namyślając się nad tym, czego przed sekundą
się dowiedziała, by wkrótce przejść za widocznie zagubioną dziewczynę. Pojawiając
się w odbiciu lustra delikatnie się uśmiechnęła.
- Może
zacznijmy od początku, dobrze? – blondynka przytaknęła. – Powiedz, co pamiętasz?
Czy w ogóle coś pamiętasz?
Ta w
odpowiedzi pokręciła głową przecząco.
- Nic a
nic. Przykro mi.
- To
wiele komplikuje… – medyczka widocznie się zmartwiła i zniknęła w odbiciu
lustra samej wracając do posłania, gdzie na brzegu momentalnie spoczęła. – A
mnie w ogóle to poznajesz? Czy tylko tak swobodnie sobie rozmawiamy, bo…?
- Nie,
Tsunade-sama. Ciebie z jakichś względów dobrze pamiętam. Najlepsza medyczna
kunoichi, jaką ta ziemia nosiła. Ślimacza księżniczka. Godaime Hokage, Konoha
Gakure no Sato.
- Co
powiedziałaś? – na twarzy Tsunade uwidocznił się głęboki szok. – Godaime
Hokage???
- Em, a
nie? – Naruko również się zdziwiła.
- O nie,
nie, nie… Coś Ci się chyba pomyliło, moja droga. Nie mam pojęcia, skąd to
wzięłaś, ale nigdy nie rozważałam objęcia tak ważnego stanowiska w naszej
wiosce. Ba, nawet wątpię czy obecnie urzędujący Kaga zastanawiał się
kiedykolwiek nad swoim zastępstwem – sprostowała medyczka. – Co jeszcze innego pamiętasz?
- Mm… Mam
mówić szczerze?
- Tylko i
wyłącznie szczerze proszę.
- No to
pamiętam, że jestem jedynaczką bez rodziców, którzy w niewyjaśnionych dla mnie
okolicznościach ponieśli śmierć w dniu moich naro…
-
Niemożliwe! – przerwała jej kobieta. – Co ty opowiadasz!? Ty?? Jedynaczką bez
rodziców!? – tu Tsunade wstała z posłania i podeszła do obserwującej ją
blondynki. Następnie delikatnie chwyciła ją za głowę i przytuliła do swojej
piersi. – Moje dziecko, co oni Ci zrobili na tej wojnie! Żeby opowiadać takie
głupoty.
- Wojnie?
Jakiej wojnie??
- Dawno
już wygranej wojnie. W dniu, w którym Cię odnaleziono obie strony konfliktu spotkały
się na pokojowych negocjacjach i zawarły ugodę, i wreszcie zapanował pokój. To
było… dwa miesiące temu.
- D-dwa miesiące!?
Aż tyle czasu byłam nieprzytomna? A-ale jak?? Dlaczego??
- Ciii…
już dobrze – Tsunade delikatnie ją przytuliła. Pozwoliła, aby blondynka się
wypłakała, bowiem tak długi okres nieobecności w swoim oraz swojej rodziny
życiu dla nikogo nie był łatwy do zaakceptowania.
- A
wracając do twojej rodziny, to muszę Ci powiedzieć, że jak ostatnio się z nimi
widziałam, to byli cali i zdrowi. Nawet twój malutki Otōto[1].
- To ja
mam brata??
Lecz to
pytanie nie doczekało się właściwie sformułowanej odpowiedzi, ponieważ nagle rozległo
się dosyć donośne pukanie w drzwi. Tsunade jakby się tego wystraszyła, bo
momentalnie zrobiła krok w tył odsuwając się od półnagiej blondynki. Po chwili
drzwi ustąpiły i w progu pojawiła się brązowowłosa kobieta w pielęgniarskim
uniformie.
-
Przepraszam Tsunade-sama, że przeszkadzam, ale jest Pani wzywana do sali operacyjnej
B-35. Sakura-san oraz Ino-san napotkały problem, z którym nie mogą sobie
poradzić.
- Dobrze,
dobrze, już idę – odparła medyczka i skierowała swoje kroki do wyjścia. W progu
jednak jeszcze się zatrzymała i na chwilę odwróciła. – Niebawem wrócę i
dokończymy naszą rozmowę, Naruko-chan.
I zniknęła
zamykając za sobą drzwi.
- Znowu sama – pomyślała blondynka
przez dłuższą chwilę wpatrując się w miejsce, gdzie przed kilkoma minutami
stała jej dotychczasowa rozmówczyni, po czym ponownie spojrzała w lustro na
swoje odbicie. – Mmmm… muszę przyznać, niezła ze mnie sztuka – Naruko
puściła sobie zalotne oczko, lecz zaraz mina jej spoważniała. – Byłam zatem nie
przytomna przez aż DWA MIESIĄCE!? Dlaczego? Jak? Psia krew! Totalnie niczego
nie pamiętam! Musiało wydarzyć się coś, co sprawiło, że zapadłam w bardzo długi
sen zwany śpiączką – Naruko przygryzła wargę. – Ile mam lat? Jaki jest mój
status shinobi? Jaką mam naturę chakry? Co robiłam te dwa miesiące temu i co się ze
mną działo potem? – pytała w myślach i jak na złość nie słyszała ani nie
odnajdywała żadnych odpowiedzi. Tylko głucha cisza w tej chwili jej
towarzyszyła. Po kilku minutach rozejrzała za jakimś odzieniem. I naraz je
dostrzegła elegancko złożone w kostkę, leżące na krzesełku stojącym koło łóżka.
Nim się jednak ubrała stwierdziła, że powinna się wpierw odświeżyć. Jako, że
nigdzie nie widziała łazienki z prysznicem, po namyśle postanowiła skorzystać z
znalezionego w połach ubrania jednego z dwóch zwojów. Skąd je miała i dlaczego,
to nie wiedziała, ale w tej chwili nie było to ważne. Stanęła ponownie przed
lustrem. Rozstawiła nogi i złożyła rękoma kilka wyczytanych na zwoju pieczęci.
- Suiton
Ninpō, Tsuyu no Jutsu – wymówiła i wtem poczuła, jak na jej odsłonięte ramiona
oraz całe ciało zaczynają spadać krople ciepłej wody. Taki jakby letni
deszczyk.
Było to
dość niecodzienne doświadczenie, ponieważ nad jej głową nie utworzyła się żadna
chmura, a przecież była w zamkniętym pomieszczeniu. Chcąc komuś wytłumaczyć
działanie tej techniki, trzeba by powiedzieć, że pojawiająca się woda to nic
innego, jak skroplone powietrze podgrzewane niewidocznym gołym okiem łukiem
elektrycznym wynikającym z skumulowanej energii zwanej chakra[2].
Imitując ruchem dłoni mycie, blondynka po kilku minutach skorzystała z innej techniki
wyczytanej na drugim zwoju.
- Fūton Ninpō, Atatakaku Gaiki
– wymówiła i natychmiast poczuła od strony okna powiew ciepłego powietrza,
które momentalnie ją wysuszyło. Co jednak było w tym dziwnego? Otóż ów okno
cały czas było szczelnie zamknięte. Jakie więc było wyjaśnienie tej
zdumiewającej techniki? Otóż, Naruko go nie znała lub, co bardziej prawdopodobne,
nie pamiętała. Lecz w tej chwili nie to było najważniejsze.
- Dobra,
teraz wreszcie mogę się ubrać i… co to ma być!? Krótkie pomarańczowe szorty, obcisły
półgolf i gruba czarno-pomarańczowa bluza!? – blondynka złapała się za
głowę. – Czy ja w tym dotychczas paradowałam po mieście? Kami-sama… żenada,
ale cóż… – wzruszyła ramionami. – Jak się nie ma, co się lubi, to się
lubi, co się ma… czy jakoś tak.
Po czym enty raz stanęła przed lustrem i się sobie przyjrzała. Już ubrana. Jeszcze tylko zebrała włosy i uwiązała je w dwa pokaźne kuce po obu stornach tyłu głowy, i już była gotowa do opuszczenia tego miejsca.
NEXT COMING SOON…
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Story by Wielki
„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto