środa, 22 stycznia 2025

002. Nieokiełznana furia




Tego dnia słońce na nieboskłonie wisiało wysoko i nikomu nie pozwalało na ukrycie się przed jego blaskiem. Na werandzie swoje domu, na bujanym fotelu wylegiwał się starszy mężczyzna o nieco już pomarszczonej twarzy i siwej, krótkiej czuprynie. Właśnie miał sobie szeroko ziewnąć z nudów swojej emerytury, kiedy nagle jego uwagę przykuł błysk słońca odbitego od otwieranego do środka okna. Zwróciwszy swoje zmęczone oczy w tamtą stronę po chwili zobaczył blondwłosą kunoichi zgrabnie wymykającej się ze szpitala. Po rozejrzeniu się wyszła na parapet, po czym nie wiele się zastanawiając wykonała salto ku górze i już po chwili stanęła wyprostowana na krawędzi dachu budynku. Jej długie złote włosy załopotały majestatycznie.

- Oho… Czy to nie przypadkiem nasza mała gwiazda, Naruko Namikaze? – Sarutobi musiał nieco zmrużyć oczy, aby ją dostrzec. I gdy się tak jej przyglądał w zamyśleniu po wyrazie jej twarzy szybko doszedł do konkretnych wniosków. – Wygląda na nieco zagubioną… i zmartwioną? – spytał samego siebie i zobaczył, jak dziewczyna zbiera się do wykonania dalekiego skoku.

Dlaczego dalekiego? Ponieważ pod oknem jej pokoju roztaczał się przepiękny widok na niewielki ogród, ogrodzenie i dosyć szeroką, bo aż dwunastometrową ulicę. Tak więc do pokonania miała nieco ponad trzydziestometrową przepaść. Warto też wspomnieć, że stojąc na krawędzi dachu miejskiego szpitala, blondynka tak naprawdę znajdowała się na wysokości piątego piętra. Zatem czekało ją nie lada wyzwanie.

Ku swojemu zaskoczeniu niczego wielkiego nie zaobserwował bowiem Naruko w jednej chwili rozpłynęła się w powietrzu, by następnie pojawić się po drugiej stronie tej przepaści w charakterystycznym złotym błysku.

- A to ci dopiero sensacja! – mężczyzna klasnął dłońmi z zachwytu. – Nie wiedziałem, że Minato uczył już swoją córkę tej techniki!

Nawet Hiruzen nie wiedział, jak bardzo się pomylił w swoich domysłach, bowiem blondynce nikt nigdy nie pokazał, jak się korzysta z tak zaawansowanej techniki, jaką było Hiraishin no Jutsu. Skąd zatem wiedziała, jak je odpowiednio wykonać? Otóż… któż to może wiedzieć. Trzeba by o to zapytać samą zainteresowaną, lecz nie tym razem. Namikaze wylądowała na dachu najbliższego domu i nie oglądając się za siebie zaraz zaczęła skakać dalej z domu na dom szybko znikając staruszkowi z pola widzenia.

* * *

- Kusō! To gdzie ja mam się teraz udać!? – krzyknęła w myślach zdyszana kunoichi. Chowając się w cieniu cysterny stojącej na jednym z dachów, dziewczyna sięgnęła ręką do uczepionej biodra torby i wyciągnęła z niej kilka jakichś świstków. Trzy pierwsze okazały się paragonami za zakupione kiedyś tam jedzenie, ostatni zaś był jakimś adresem z dopiskiem „Odebrać za trzy tygodnie”.

- Hm… Ciekawa jestem, co tam znajdę?

Po kilkunastominutowym odpoczynku Naruko ruszyła pod wskazany na liściku adres i jak się po chwili okazało, był to nieduży sklepik z odzieżą położony w północnej części wioski. Zeskoczywszy zgrabnie na ziemię, jeszcze tylko poprawiła fryzurę odgarniając nieposłuszne kosmki z nad oczu, na usta przywołała delikatny uśmiech i powoli, acz zdecydowanie wkroczyła do środka.

- Konnichiwa! Witamy, zaprasza… O! Naruko-chan? – zza kontuaru wyjrzała uśmiechnięta szatynka w wieku, tak na oko, koło trzydziestki. – No opowiadaj, co tam u ciebie słychać? Przyszłaś odebrać zamówione ciuszki, tak?

- Zgadza się, eee…

- No nie mów, że tak szybko zapomniałaś moje imię! – kobieta udała obrażoną naśmiewając się w duchu z zdębiałej miny swojej klientki. – No już. Tylko żartowałam. Nazywam się Akeno Uzuki i jestem jedną z twoich największych fanek! Serio!

Mina blondynki mówiła sama za siebie. Nie była tym zachwycona. Myśl o fanklubie przyprawiała ją o mdłości i budziła najgorsze uczucia. Lecz jeszcze nie zamierzała z nim wojować. Choć w głębi duszy czuła, że niebawem stanie się coś niedobrego.

- Popatrz, Naruko-chan! Mam tu całą serię czasopism z twoimi lubieżnymi zdjęciami! – szatynka postawiła na ladzie kartonowe pudło. – A właśnie, mogę Cię prosić o autograf?

- Wpierw proszę moje zmówienie – odparła niebieskooka z całych sił zmuszając się do zachowania jak najwyższej powagi. – Potem zdecyduję, czy cokolwiek Ci podpiszę, Akeno-san.

- Tak, tak, już po nie idę! – sprzedawczyni zniknęła na zapleczu.

Czekając tak przez kilka minut, Naruko w końcu zaczęła przeglądać pierwsze czasopismo wyjęte na blat i to, co tam zobaczyła, delikatnie mówiąc wprawiło ją w niemałe zakłopotanie, ale i uwidoczniło na twarzy pogłębiającą się złość. A były to jej półnagie zdjęcia pokazujące kształty jej ciała. W różnych dziwnych pozach prezentowała na sobie różnokolorowe modele stanika i majteczek nowej serii kostiumów kąpielowych.

Kto miał czelność tak ją wykorzystać!

Z każdą przewróconą stroną czuła, jak wzbiera w niej wściekłość. Kiedy po niespełna minucie przewróciła ostatnią stronę, gdzie dostrzegła swoje całkowicie nagie zdjęcie, aż eksplodowała nieokiełznaną furią! Nie kontrolując swoich odruchów, spowita krwiście-czerwoną chakrą padła na kolana i zaczęła wyć, niczym dziki zwierz spuszczony ze smyczy lub, co gorsza, demon z piekła rodem!

Zaalarmowana Uzuki słysząc jakiś warkot i syczenie zaraz wyjrzała z zaplecza, i aż zbladła przerażona. Chciała się schować, lecz z pośpiechu potknęła się o leżące na podłodze kartony z odzieżą i narobiła takiego hałasu, że ściągnęła na siebie uwagę rozchwianej jinchūriki. Naruko zwróciła swoją twarz w tamtą stronę, by sekundę potem zjawić się przy roztrzęsionej szatynce, którą chwyciła za gardło i jakby ta nic nie ważyła podniosła ją do góry.

- N-nie! B-błagam! – próbowała się wyswobodzić, lecz blondynka okazała się silniejsza. W dodatku jej ręką naraz poczęła zaciskać się wokół szyi. – Ja… ja…

- Kto. Zrobił. Te. Zdjęcia! – wycedziła wściekła Naruko. – GADAJ!

Akeno spróbowała złapać oddech, lecz na nic zdały się jej wysiłki. Dłoń  opanowanej przez demona jinchūriki miażdżyła jej tchawicę i wszystko wskazywało na to, że za chwilę wyzionie ducha, gdy w wejściu do sklepu pojawił się jej anioł stróż.

- Co tu się wyprawia!? Akeno?? Hej! Zostaw ją ty… ty… ty demonie jeden! – krzyknął odważnie rudowłosy chūnin, wyciągnął kunai i skoczył do przodu. Jednakże Naruko była szybsza. Puściła swoją niedoszłą ofiarę i w mgnieniu oka pojawiła się przed nim jednoczenie serwując potężnego kopniaka pod żebra.

- Khe, khe… Ottō? NIE!!!

Mężczyzna imieniem Ottō nie miał najmniejszych szans no wykonanie uniku. Własnym ciałem przeleciał przez witrynę sklepową, ulicę i z impetem wbił się w ścianę sąsiedniego budynku, którą naraz zburzył. Powstały w ten sposób tuman kurzu pokrył znokautowanego śmiałka w bezpośrednim starciu z rozzłoszczonym jinchūriki.

- Pomocy! Pomocy! – zaraz po odzyskaniu tchu Akeno poczęła nawoływać po sąsiadach. – Ratujcie! Pomocy!

Naruko widząc co się święci, i że na chwilę obecną wystarczająco już sobie nagrabiła, zaraz zapanowała nad szalejąco w swej duszy żądzą mordu, lecz jeszcze nie dezaktywowała demonicznej chakry cały czas spowijającej jej ciało. Obróciwszy się w stronę zrozpaczonej szatynki, zaraz na nią wskazała palcem opatrzonym w długi pazur.

- Jeszcze z tobą nie skończyłam – syknęła. – Ale widzę, że dokończymy tę rozmowę kiedy indziej.

Gdy to tylko powiedziała za jej plecami pojawiło się kilku nowych chūninów i geninów, którzy w pierwszej chwili nie mogli uwierzyć własnym oczom, by w następnej spróbować ją schwytać. Namikaze wciąż jednak była szybsza. Puściwszy oczko do zdębiałej Akeno zawiązała przed sobą kilka pieczęci i naraz zniknęła w obłoczku białego dymu.

* * *

Minato siedział za swoim biurkiem z grobową miną, z rękoma opartymi o blat i wspierającymi podbródek, i wymyślał to kolejne tortury dla pewnej starej jędzy akurat przed nim stojącej i kwiczącej swoje przesądy.

- Raz jeszcze powtarzam Yondaime-sama, w trybie natychmiastowym powinieneś postawić straż przy swojej córce. ANBU powinni pilnować każdego jej ruchu. Najlepiej przez całą dobę.

- A ja po raz enty powtarzam, że nie zamierzam ograniczać wolności nikomu, kto na to nie zasługuje, a już w szczególności mojej własnej córce! – mężczyzna odparł stanowczym tonem. – To jak tu jestem Hokage i to ja decyduję o takich sprawach, czy to jest jasne?

- No nie wiem. Ta dziewucha to nasza najpotężniejsza broń…

- Wystarczy! – Minato wstał z zajmowanego miejsca. – Powiedziałem, już co o tym wszystkim myślę i nie zamierzam więcej z nikim dyskutować! Teraz proszę Starszą o opuszczenie mojego biura, gdyż mam mnóstwo pracy.

- Hmpf! – warknęła kobieta, ale krótko się ukłoniła i opuściła pomieszczenie w progu mijając się ze zdyszaną Shizune.

- Yon-Yondaime-sama!

- Co znowu!? – krzyknął Minato i zaraz ugryzł się w język, gdyż mało kiedy zdarza mu się na kogokolwiek podnosić głos. No może poza namolną, wiecznie zrzędzącą Starszyzną. Na nich akurat nie szczędził swoich strun głosowych. Teraz przepraszająco się uśmiechnął. Siadając na powrót za biurkiem pozwolił, aby przybyła do niego dziewczyna złapała oddech. – Już wszystko dobrze? To z czym do mnie przyszłaś?

- Chodzi o twoją córkę, Naruko.

- Obudziła się wreszcie? To wspaniała nowina!

- Nie tylko obudziła, ale i nawiała ze szpitala – medyczka pozbawiła go złudzeń co do spokojnego przebiegu tej rozmowy. – Wyszła oknem. Mam świadka, który widział, jak użyła Hiraishin no Jutsu.

- Że co!? Kogo niby? I gdzie się udała?

- Mnie, Minato-dono – do biura powoli wkroczył jego poprzednik Sarutobi Hiruzen, Sandaime Hokage. – I nie wiem gdzie ruszyła, ale wyglądało to tak, jakby gdzieś się śpieszyła. Aż się za nią kurzyło.

- Co ty mówisz – blondyn ukrył twarz w dłoniach. – Ta dziewczyna kiedyś wpędzi mnie do grobu. – pomyślał ciesząc się w duchu, że jego księżniczka samodzielnie opanowała jedną z jego najpilniej strzeżonych technik. Zastanawiał się tylko, kiedy i w jakich okolicznościach się jej nauczyła. Czy miało to miejsce tuż przed czy już w trakcie wojny z Suna? A może…

- Minato? Minato!

- Co? Już jestem, już jestem…

- Mówię do ciebie, a ty nie reagujesz – sprostował Hiruzen. – Martwisz się?

- Chyba Cię to nie dziwi, Sarutobi-sama. Naruko to w końcu moje dziecko. Moja mała księżniczka, najpiękniejsza z pośród gwiazd – rozczulił się mężczyzna.

- No, urody to jej nie brak, to trzeba przyznać – tym razem głos zabrała stojąca nieco z boku Shizune z wyraźnym rumieńcem na twarzy. – Ale też jest w niej coś, co nie daje mi spokoju. I nie mówię tu o całym jej seksapilu, tylko o czymś innym. O czymś mroczniejszym.

Na te słowa mężczyźni wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Starszy przytaknął głową, młodszy zaś zabrał głos.

- Shizune, co masz na myśli mówiąc „coś mroczniejszego”? Wyjaśnij, proszę.

- No właśnie nie wiem, Hokage-sama. I nie mówię tu o Kyūbim, który jest w niej zapieczętowany, a który sam w sobie jest mroczny, tylko o czymś innym. Czymś specjalnym.

- Specjalnym? – powtórzył Sandaime.

- Ta rozmowa do niczego nas nie doprowadzi – stwierdził Yondaime kręcąc głową w zamyśleniu, po czym zawiesił błękitne spojrzenie na brunetce. – Nie czas teraz na domysły i zgadywanki. Teraz jest czas na jak najszybsze odnalezienie Naruko i sprowadzenie jej do domu, czy wyraziłem się jasno? Macie mi ją znaleźć.

- Hai, Hokage-sama!

Shizune opuściła gabinet Kage wioski Ukrytego Liścia w pośpiechu już w korytarzu łapiąc pierwszego napotkanego jōnina i wydając mu polecenie zorganizowania grupy pościgowo-poszukiwawczej. Pozostali na miejscu mężczyźni razem stanęli przy oknie i spojrzeli na panoramę swojej rodzinnej miejscowości. Ani przez chwilę żaden z nich nie przeczuwał, że niebawem wydarzy się coś, co wszystkim spędzi noc z powiek.




 

 

 

NEXT COMING SOON…

 

 

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto