sobota, 5 sierpnia 2023

001. Nowe życie

Gdy otworzył oczy w pierwszym momencie nie był pewny co się stało i gdzie jest, lecz gdy podniósł się do pozycji siedzącej, nagle poczuł silne ukłucie w klatce piersiowej gdzie momentalnie się objął. I wtem wyczuł, że coś tu się nie zgadzało. W mroku, jaki panował wkoło nie wiele mógł dostrzec, lecz bez widzenia pozostawał jeszcze dotyk. I właśnie ten dotyk naraz podpowiedział mu, że nad brzuchem, centralnie na klatce piersiowej przyczepione miał dwie bardzo miękkie poduszki…

- Co do diabła? – krzyknął w myślach i zaraz wsunął sobie rękę pod koszulkę… – Co?! Co tu się do cholery wyprawia!? Piersi?? Ale jak!? Kiedy!? – pytał, lecz nie słyszał żadnych odpowiedzi. I wtem postanowił sprawdzić jeszcze jedno miejsce na swoim, jak się okazało obandażowanym, nieco drobnym ciele. A było to krocze. Gdy i tam się pomacał, to do reszty wyzbył się złudzeń co do tego, że ostatnia walka rzeczywiście była tą ostatnią. Umarł, po czym odrodził się w nowym… ciele.

Od wiercenia się na posłaniu, czym naruszył nie do końca zaleczone rany oraz niekończącego się natłoku najprzeróżniejszych myśli wkrótce zmęczył się do tego stopnia, że ciężko opadł na poduszkę zapadając w głęboki sen.

* * *

Kiedy następnego dnia pierwsze promienie wschodzącego słońca w padły i go oświetliły, blondyn już na to czekał. Oczy miał szeroko otwarte, choć teraz musiał nieco je zmrużyć i próbował wszystko sobie w głowie poukładać. Z jakiegoś względu nie mógł skontaktować się z lisim demonem. Nawet bezczelne wyzwiska i ubliżanie w niczym nie pomogły. To tak, jakby Kyuubiego nie było, tylko że… skąd w takim razie czuł JEGO obecność?? No i w dalszym ciągu posiadał na policzkach po trzy poziome blizny niczym lisie wąsy.

- Wszystko to popieprzone… – pomyślał zrezygnowany i zaraz przyjrzał się swoim rękom oraz nowemu ciału. – Nie ma cienia wątpliwości. Mniejsze dłonie, długie do połowy pleców włosy i niewielki ciężar z przodu oraz krągły tyłeczek. Ech… Wychodzi na to, że teraz jestem… dziewczyną!? Kusō! Wciąż to do mnie nie dociera.

Wtem zaskrzypiała naciśnięta od zewnątrz klamka oraz drewniane drzwi, gdy ktoś delikatnie je popchnął, aby wejść do środka. Naruto leżał zwrócony twarzą w stronę okna, więc nie wiedział, kto przyszedł go odwiedzić, ale w głębi duszy czuł, że niebawem wszystkiego się dowie.

- Już nie śpisz? Dobrze – odezwał się dobrze znany mu głos blondwłosej medyczki Tsunade. Kobieta podeszła do jego łóżka i stanęła w lekkim rozkroku. – Teraz, jeśli tylko mnie na to pozwolisz, to chciałabym sprawdzić czy nic Ci już nie dolega. Co ty na to, Naruko-san?

- Naruko!? A więc tak się teraz nazywam i… cholera, to imię nic mi nie mówi! – skrzywiła się dziewczyna w duchu, cały czas nie odzywając się na głos. – Kompletnie! Niczego nie wiem… Niczego nie pamiętam… To jakiś koszmar! Kusō, kusō, kusoooo!

- To jak będzie?

- Do-dobrze, ale proszę obiecać, że to nie będzie bolało.

W końcu się odezwał i musiał… Nie! Musiała przyznać, że podobał się jej ten głos. Przyjemny dla ucha, poważny, inteligentny, nieco podniecający… Podniecający!?

- Ha, ha, ha! – roześmiała się Tsunade. – Dobrze, cukiereczku, obiecuję! A teraz proszę odwrócić się do mnie przodem.

Naruko wykonała to polecenie bez większego namysłu oraz najmniejszego wysiłku. Kiedy kilkanaście minut później żadne bandaże nie krępowały jej ramion, nóg, podbrzusza i pleców, a jedynie w dalszym ciągu zasłaniały biust i w kroczu tworzyły prowizoryczne okrycie, na polecenie medyczki wstała z łóżka i się przeciągnęła. Zrobiła kilka przysiadów i skłonów, skręciła ciało w lewo, potem w prawo.

- Wszystko wydaje się być w porządku i jak widzę, nie brakuje Ci energii – stwierdziła Tsunade z uśmiechem. – To się dobrze składa, ponieważ twój fanklub już nie może się doczekać twojego powrotu! Ha, ha, ha!

- Fan-co?? – blondynka spojrzała na nią poważnie. – Jaki znowu fanklub??

- No… twoi przyjaciele… – kobieta pochyliła się nieco do przodu. – Czyżbyś Naruko miała problemy z pamięcią?

Niebieskooka spuściła głowę zawstydzona i delikatnie przytaknęła, po czym nic nie mówiąc podeszła do stojącego pod ścianą lustra, w którym mogła obejrzeć całą siebie. To, co zobaczyła mile ją zaskoczyło. A zobaczyła parę smukłych długich nóg, parę smukłych ramion i dłoni o chudych paluszkach, wąską talię, płaski wysportowany  brzuch oraz sporych rozmiarów biust zakryty licznymi bandażami. Jednym słowem sylwetkę miała smukłą i sprężystą.

Po prostu anielski ideał – pomyślała delikatnie się uśmiechając.

Następnie przyjrzała się swojej twarzy. Po za charakterystycznymi bliznami na policzka nos miała prosty, trochę zadarty ku górze, pełne odrobinę wydęte usta oraz duże niebieskie oczy. Co do włosów… warto wspomnieć, że w chwili obecnej oględnie mówiąc były w nieładzie, swobodnie spadające wkoło twarzy, głowy i dalej poza barki ku krągłym pośladkom. Jak teraz mogła dostrzec, włosy miała znacznie dłuższe i gęstsze, niż wcześniej o tym rozmyślała. Kilka kosmków grzywki przecinało jej czoło i sięgały nosa.

Tsunade z początku powłóczyła oczyma za nią namyślając się nad tym, czego przed sekundą się dowiedziała, by wkrótce przejść za widocznie zagubioną dziewczynę. Pojawiając się w odbiciu lustra delikatnie się uśmiechnęła.

- Może zacznijmy od początku, dobrze? – blondynka przytaknęła. – Powiedz, co pamiętasz? Czy w ogóle coś pamiętasz?

Ta w odpowiedzi pokręciła głową przecząco.

- Nic a nic. Przykro mi.

- To wiele komplikuje… – medyczka widocznie się zmartwiła i zniknęła w odbiciu lustra samej wracając do posłania, gdzie na brzegu momentalnie spoczęła. – A mnie w ogóle to poznajesz? Czy tylko tak swobodnie sobie rozmawiamy, bo…?

- Nie, Tsunade-sama. Ciebie z jakichś względów dobrze pamiętam. Najlepsza medyczna kunoichi, jaką ta ziemia nosiła. Ślimacza księżniczka. Godaime Hokage, Konoha Gakure no Sato.

- Co powiedziałaś? – na twarzy Tsunade uwidocznił się głęboki szok. – Godaime Hokage???

- Em, a nie? – Naruko również się zdziwiła.

- O nie, nie, nie… Coś Ci się chyba pomyliło, moja droga. Nie mam pojęcia, skąd to wzięłaś, ale nigdy nie rozważałam objęcia tak ważnego stanowiska w naszej wiosce. Ba, nawet wątpię czy obecnie urzędujący Kaga zastanawiał się kiedykolwiek nad swoim zastępstwem – sprostowała medyczka. – Co jeszcze innego pamiętasz?

- Mm… Mam mówić szczerze?

- Tylko i wyłącznie szczerze proszę.

- No to pamiętam, że jestem jedynaczką bez rodziców, którzy w niewyjaśnionych dla mnie okolicznościach ponieśli śmierć w dniu moich naro…

- Niemożliwe! – przerwała jej kobieta. – Co ty opowiadasz!? Ty?? Jedynaczką bez rodziców!? – tu Tsunade wstała z posłania i podeszła do obserwującej ją blondynki. Następnie delikatnie chwyciła ją za głowę i przytuliła do swojej piersi. – Moje dziecko, co oni Ci zrobili na tej wojnie! Żeby opowiadać takie głupoty.

- Wojnie? Jakiej wojnie??

- Dawno już wygranej wojnie. W dniu, w którym Cię odnaleziono obie strony konfliktu spotkały się na pokojowych negocjacjach i zawarły ugodę, i wreszcie zapanował pokój. To było… dwa miesiące temu.

- D-dwa miesiące!? Aż tyle czasu byłam nieprzytomna? A-ale jak?? Dlaczego??

- Ciii… już dobrze – Tsunade delikatnie ją przytuliła. Pozwoliła, aby blondynka się wypłakała, bowiem tak długi okres nieobecności w swoim oraz swojej rodziny życiu dla nikogo nie był łatwy do zaakceptowania.

- A wracając do twojej rodziny, to muszę Ci powiedzieć, że jak ostatnio się z nimi widziałam, to byli cali i zdrowi. Nawet twój malutki Otōto[1].

- To ja mam brata??

Lecz to pytanie nie doczekało się właściwie sformułowanej odpowiedzi, ponieważ nagle rozległo się dosyć donośne pukanie w drzwi. Tsunade jakby się tego wystraszyła, bo momentalnie zrobiła krok w tył odsuwając się od półnagiej blondynki. Po chwili drzwi ustąpiły i w progu pojawiła się brązowowłosa kobieta w pielęgniarskim uniformie.

- Przepraszam Tsunade-sama, że przeszkadzam, ale jest Pani wzywana do sali operacyjnej B-35. Sakura-san oraz Ino-san napotkały problem, z którym nie mogą sobie poradzić.

- Dobrze, dobrze, już idę – odparła medyczka i skierowała swoje kroki do wyjścia. W progu jednak jeszcze się zatrzymała i na chwilę odwróciła. – Niebawem wrócę i dokończymy naszą rozmowę, Naruko-chan.

I zniknęła zamykając za sobą drzwi.

- Znowu sama – pomyślała blondynka przez dłuższą chwilę wpatrując się w miejsce, gdzie przed kilkoma minutami stała jej dotychczasowa rozmówczyni, po czym ponownie spojrzała w lustro na swoje odbicie. – Mmmm… muszę przyznać, niezła ze mnie sztuka Naruko puściła sobie zalotne oczko, lecz zaraz mina jej spoważniała. – Byłam zatem nie przytomna przez aż DWA MIESIĄCE!? Dlaczego? Jak? Psia krew! Totalnie niczego nie pamiętam! Musiało wydarzyć się coś, co sprawiło, że zapadłam w bardzo długi sen zwany śpiączką – Naruko przygryzła wargę. – Ile mam lat? Jaki jest mój status shinobi? Jaką mam naturę chakry? Co robiłam te dwa miesiące temu i co się ze mną działo potem? – pytała w myślach i jak na złość nie słyszała ani nie odnajdywała żadnych odpowiedzi. Tylko głucha cisza w tej chwili jej towarzyszyła. Po kilku minutach rozejrzała za jakimś odzieniem. I naraz je dostrzegła elegancko złożone w kostkę, leżące na krzesełku stojącym koło łóżka. Nim się jednak ubrała stwierdziła, że powinna się wpierw odświeżyć. Jako, że nigdzie nie widziała łazienki z prysznicem, po namyśle postanowiła skorzystać z znalezionego w połach ubrania jednego z dwóch zwojów. Skąd je miała i dlaczego, to nie wiedziała, ale w tej chwili nie było to ważne. Stanęła ponownie przed lustrem. Rozstawiła nogi i złożyła rękoma kilka wyczytanych na zwoju pieczęci.

- Suiton Ninpō, Tsuyu no Jutsu – wymówiła i wtem poczuła, jak na jej odsłonięte ramiona oraz całe ciało zaczynają spadać krople ciepłej wody. Taki jakby letni deszczyk.

Było to dość niecodzienne doświadczenie, ponieważ nad jej głową nie utworzyła się żadna chmura, a przecież była w zamkniętym pomieszczeniu. Chcąc komuś wytłumaczyć działanie tej techniki, trzeba by powiedzieć, że pojawiająca się woda to nic innego, jak skroplone powietrze podgrzewane niewidocznym gołym okiem łukiem elektrycznym wynikającym z skumulowanej energii zwanej chakra[2]. Imitując ruchem dłoni mycie, blondynka po kilku minutach skorzystała z innej techniki wyczytanej na drugim zwoju.

- Fūton Ninpō, Atatakaku Gaiki – wymówiła i natychmiast poczuła od strony okna powiew ciepłego powietrza, które momentalnie ją wysuszyło. Co jednak było w tym dziwnego? Otóż ów okno cały czas było szczelnie zamknięte. Jakie więc było wyjaśnienie tej zdumiewającej techniki? Otóż, Naruko go nie znała lub, co bardziej prawdopodobne, nie pamiętała. Lecz w tej chwili nie to było najważniejsze.

- Dobra, teraz wreszcie mogę się ubrać i… co to ma być!? Krótkie pomarańczowe szorty, obcisły półgolf i gruba czarno-pomarańczowa bluza!? – blondynka złapała się za głowę. – Czy ja w tym dotychczas paradowałam po mieście? Kami-sama… żenada, ale cóż… – wzruszyła ramionami. – Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma… czy jakoś tak.

Po czym enty raz stanęła przed lustrem i się sobie przyjrzała. Już ubrana. Jeszcze tylko zebrała włosy i uwiązała je w dwa pokaźne kuce po obu stornach tyłu głowy, i już była gotowa do opuszczenia tego miejsca.

 

 

 

NEXT COMING SOON…

 

 

 

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Story by Wielki

„Naruto” and its characters belong to Masashi Kishimoto


[1] Otōto – Młodszy brat

[2] Czyt. czakra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz